19.06.2014

Pearl Bright Essential Mask Sheet - It's Skin

Dawno już nic nowego nie napisałam, przepraszam! Jest kilka rzeczy, które zazwyczaj robię w internecie, ale dwie główne to właśnie kwestie urodowe (blogi, youtube, itp) i fandom. Najczęściej skupiam się albo na jednym albo na drugim, bo mam za mało czasu, żeby to jakoś równo podzielić. A ostatnio jakoś właśnie bardziej skupiałam się na fandomie, zwłaszcza że w przyszłym tygodniu mój główny serial powraca z nowym sezonem, yay! :D Ale na pewno nie mam zamiaru porzucać bloga. Mam mnóstwo pomysłow na nowe posty, część już rozpisana w wersjach roboczych, tak więc na pewno będzie się coś pojawiać, ewentualnie może rzadziej. No dobra, to jak już to wyjaśniłam, przejdźmy do dzisiejszej recenzji :)

Produkty firmy It's Skin interesowały mnie już od dłuższego czasu, ale z tego co wiem u nas się ich nie dostanie, a ściąganie z zagranicy to jednak koszty, plus trzeba bardzo uważać na podróbki. Na szczęście beGlossy dało mi możliwość przetestowania najpierw ich kremu BB (o którym może napiszę, jakoś nie mogę się zebrać ^^; ) a teraz maski w płachcie.





Skład:

Water, Glycerin, Butylene Glycol, Pearl Extract, Sodium Ascorbyl Phosphate, Glycyrrhiza Glabra Root Extract, Oryza Sativa Extract, Morus Alba Bark Extract, Portulaca Oleracea Extract, Polysorbate 80, Triethanolamine, Carbomer, Xanthan Gum, Parfum, Disodium EDTA, Metylparaben.

Analiza składu:

Zaczyna się w porządku, wodą i gliceryną, ale już ten glikol na trzecim miejscu mnie demotywuje. Wiadomo, humektant, promotor przenikania, ale nie wydaje mi się, żeby musiał być tak wysoko w składzie. Czymś czego na pewno nie spotkamy tak często w kosmetykach jest ekstrakt z pereł. Szczerze mówiąc, byłam tym trochę zdziwiona i sceptyczna, czy takie coś w ogóle istnieje, ale google zapewnia mnie, że tak :) Ma on mieć właściwości przeciwstarzeniowe, a także pomagać na trądzik. Podobną funkcję pełni także kolejny składnik, czyli sól sodowa fosforanu askorbylu. Poza tym zapobiega/ogranicza utlenianie się kosmetyku. Następnie mamy kilka składników pochodzenia naturalnego. Korzeń lukrecji redukuje zaczerwienie skory i zmniejsza przebarwienia, podobnie jak ekstrakt z ryżu, który dodatkowo nawilża naszą skórę. Ekstrakty z morwy białej oraz portulaki pospolitej mają działanie przeciwstarzeniowe i antyoksydacyjne. A zatem jeśli chodzi o składniki aktywne, maska prezentuje się całkiem przyzwoicie, nie tylko pod względem ilości i umiejscowienia w składzie, ale także w kwestii oryginalności: nie są to ekstrakty, które spotkamy w co drugim kosmetyku, co mnie bardzo cieszy, bo lubię próbować nowych, ciekawych rzeczy. Dalej mamy jeszcze emulgator, trietanoloamina która jest regulatorem pH, dwa zagęstniki, substancje zapachowe, wspomagacz trwałości i jeden paraben, również dla konserwacji.

Opakowanie i wygoda użycia:

Maska chowa się w dużej płaskiej saszetce. Nie ma problemu z wyjęciem produktu, saszetka łatwo się otwiera. Płachta nie "pływa" w saszetce, co jest dla mnie sporym plusem, ponieważ widziałam kilka kosmetyków tego typu w polskich sklepach, które moczyły się w jakiejś zawiesinie, i można to sobie było podejrzeć przez okienko w opakowaniu. Nie wiem jak wam, ale mnie to jakoś odebrało ochotę na ich próbowanie. :/  Samo korzystanie z maski już takie wygodne nie jest, ale być może jest to cecha wszystkich masek tego typu, a nie akurat tej konkretnej. Na początku miałam trochę problemów z rozwinięciem płachty do jej pełnego rozmiaru. Gaza (nazwijmy tak ten materiał na użytek tej recenzji, mniejsza o poprawne nazewnictwo) jest oczywiście przemoczona i kolejne warstwy (maska jest złożona, żeby zmieściła się w saszetce) są ze sobą sklejone. Bałam się, że jak będę szarpać to podrę i trochę się z tym nabiedziłam :) Kolejną cechą, która niezbyt mi się spodobała było rozmieszczenie otworów na oczy, nos i usta. Nie do końca pasowały one do moich rysów i tu i ówdzie płachta zachodziła tam gdzie nie miała. Spotkałam się z opiniami, że to dlatego, że jest zaprojektowana na koreańskie twarze, ale nie sięgałabym tak daleko. W końcu każdy ma inne rysy, nawet w obrębie jednej grupy etnicznej, i decydując się na skorzystanie z takiego produktu trzeba mieć na uwadze, że może nam nie do końca pasować. Po nałożeniu płachta trzymała się na twarzy i zsuwała się.

Zapach:

Słodkawy, całkiem przyjemny. Nie przeszkadzał w korzystaniu z maski, nie "dusił". Nie był również bardzo chemiczny, ważna informacja dla wrażliwych nosków :) Oczywiście, nie każdemu będzie on odpowiadał, ale to już jest kwestia gustu.


Ogólna ocena:

Mam mieszane uczucia co do tej maski. Z jednej strony, nie jest to kosmetyk szkudny, nie uczulił ani nie narobił bałaganu na twarzy. Z drugiej strony, brakowało mi jakiegoś konkretnego działania. Po ściągnięciu gazika nie odczułam żadnego efektu odżywienia czy nawilżenia jak to zwykle jest po skorzystaniu z maseczki. Producent obiecuje przede wszystkim rozświetlenie, ale tutaj też maska nie podołała. Może był jakiś minimalny efekt, ale równocześnie może być to po prostu autosugestia, bo wypatrywałam jakiś efektów, a jak mówią, szukajcie a znajdziecie ;) Moja cera zyskuje na blasku zdecydowanie bardziej po wykorzystaniu domowych sposobów, choćby po użyciu zwykłych płatków owsianych! Nie jestem też do końca przekonana do takiej formy maski. Przez brak dopasowania płachta nie była dla mnie najwygodniejszym rozwiązaniem i irytowała mnie lepka warstwa kosmetyku która została na skórze po jej ściągnięciu. Producent zaleca wklepanie jej w skórę, ale ja jakoś nie miałam ochoty, coś było odstręczającego w tym mazidle. Moim zdaniem jest to ciekawa nowinka, coś innego, ale na pewno nic co zagości w mojej pielęgnacji na stałe, choćby gościnnie. Szczególnie, że nie tak łatwo It's Skin u nas dostać, o czym już wspominałam na początku.

Korzystaliście kiedyś z masek w płachcie? Jak wrażenia?

2 komentarze:

  1. Nigdy czegoś takiego nie widziałam na oczy, ciekawa sprawa. :O Chociaż szkoda, ze nie robi efektu WOW, bo używanie dla samego używania czegos innego tak średnio przekonuje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie maski są bardzo popularne na azjatyckim rynku, a jak wspominałam i u nas się tego typu maski spotka, kiedyś nawet Biedronka rzuciła ;D Wiesz, widziałam komentarze osób, które były zachwycone, jak w przypadku innych rzeczy jest to rzecz gustu i wymagań. Mi w każdym razie średnio podeszła :)

      Usuń